Podkłady kolejowe - szkodliwy element wystroju
Wiosna to taka pora roku, gdy właściciele działek i ogródków przydomowych, rozpoczynają pierwsze prace porządkowe po zimie. Jest to zatem czas, gdy zabierają się oni za większe, lub mniejsze prace modernizacyjne swojej ogrodowej przestrzeni- remontują ogrodzenia, altanki, przekopują podłoże, czy też utwardzają ścieżki i drobne ciągi komunikacyjne, aby w pełni sezonu już tylko cieszyć się pielęgnowaniem roślin i warzyw.
Realne zagrożenie - nieświadome decyzje
W ostatnim czasie, dość popularnym elementem wystroju ogródków domowych i działek, stały się stare podkłady kolejowe. Niepotrzebne już podkłady, zalegające wokół remontowanych trakcji kolejowych, zgromadzone na terenie wokół dworca, czy w innych miejscach składowania, wydają się być łakomym kąskiem dla osób lubiących nadawać rzeczom drugie życie. Okazuje się, że taka decyzja, może być bardzo przykra w skutkach. Podkłady kolejowe są wykonane z drewna i aby przez lata, mogły spełniać swoje zadanie, musiały być dobrze zaimpregnowane. W ten sposób dochodzimy do sedna problemu. Podkłady kolejowe, były impregnowane rakotwórczym kreozotem. Od 2018r. substancja ta została w Polsce uznana za zabronioną, zgodnie dyrektywą Parlamentu Europejskiego oraz Rady Europejskiej z 2000r., natomiast w samej Unii Europejskiej, takie decyzje zapadły już wiele lat wcześniej. Podkłady kolejowe i stare słupy telekomunikacyjne, impregnowane tą substancją, powinny zostać poddane utylizacji, ponieważ stanowią duże niebezpieczeństwo dla zdrowia i nie powinny być używane przez ludzi.
Utylizacja kreozotu
Chociaż w obecnych czasach technologie używane w utylizacji niebezpiecznych substancji są dość mocno zaawansowane, to zniszczenie elementów zawierających kreozot, nie należy do tanich i łatwych rozwiązań. To głownie ze względu na kwestie finansowe, podkłady kolejowe na ten moment są składowane, zamiast podlegać utylizacji na bieżąco. Opracowywane są alternatywne metody oczyszczania drewna z tej substancji, badaniom przewodniczy dr hab. Magdalena Popowska, prof. UW, dyrektor Instytutu Mikrobiologii UW, natomiast na ich ostateczny efekt należy jeszcze poczekać.